Pracuję w norweskim Hogwardzie i mam się ok

Złośliwość rzeczy martwych nie zna dnia ani godziny i zawsze zaskakują wtedy kiedy nie powinny. Ci z was znający mnie wiedzą, że serce mam analogowe i współczesny rozwój techniki mnie wkurza, ale tym razem awaria komputera wpędziła mnie w panikę. Kiedy nagle miałam czas by nadrobić roczne zaległości w pisaniu i miałam intencje bycia sumienną, wszystko padło. Powstaje zatem i liczę, że tym razem będzie jak chce i  nie będę musiała przy tym tupać nogami.

Wyjechałam do Norwegii na początku maja bo trafiła się fucha. Moim celem była Szwajcaria, Islandia lub Norwegia. Poszukiwania zaczęłam dość późno bo w drugiej połowie kwietnia, kiedy już większość stanowisk na sezon letni jest obstawiona. Jak zawsze jednak wierzyłam, że będzie tak jak to JA sobie obmyśliłam. Obecnie znajduje się w tzw. okresie przejściowym. Wiem jak chciałabym zarabiać ale pewne pomysły potrzebują czasu by zachwycić cały kosmos. Do korpo nie wrócę i nie interesuje mnie żaden rodzaj roboty, w którym stres i ilość zadań jest nieproporcjonalna do zarobionej forsy. Nie lubię też pracować w pubach, kafejkach czy jako niania, nie mówiąc już o pracy fizycznej. Chcę przy tym zaznaczyć, że każdą pozycję, którą wymieniłam miałam szansę zajmować. Każda z nich może być ok lub NIE ok w zależności jak się na niej czujemy. Ja się w żadnej z nich NIE czułam i dlatego niebezpiecznie zawęziłam sobie pole poszukiwań... Na ten czas moją pracą marzeń była pozycja recepcjonistki w hostelu dla backpackerów lub w jakimś innym nieszablonowym hotelu gdzie codziennie mogłabym czuć ten pachnący przygodą podróżniczy spirit marząc o odkrywaniu następnych nieznanych mi miejsc.

I tu zaczęły się schodki. Na Islandii na taką pozycję wymagana jest znajomość języka islandzkiego i podobnie w Norwegii - norweski. W Szwajcarii może ktoś by mi uchylił okienka gdybym miała work permit. Myślałam o pracy w HR i PY w hotelu (wow, o dziwo w czymś mam doświadczenie) ale o takie stanowisko też jest ciężko, mimo że język ojczysty nie jest wymagany. W sumie rozesłałam z 50 CV na Islandii, z czego miałam może ze 2 odpowiedzi plus ok 20 do Norwegii i drugie tyle do Szwajcarii. Jeśli dostawałam odpowiedzi to głównie te informujące o braku etatów. Zawsze budzę się za późno jeśli chodzi o sprawy formalne, nie mam za to problemu by wstać o 5.00 by wymedytowywać sobie życiową harmonie i balans. Przyjmowałam więc wszystkie odmowy harmonijnie ze spokojem. Wtedy dostałam telefon od Marty z Dalen Hotel. Gdy wcześniej odwiedziłam stronę Dalen Hotel i zobaczyłam standard miejsca pomyślałam, że nie warto aplikować. W takich miejscach zazwyczaj jest pięknie ale wyzysk i stres jest większy. Mieli jednak pozycje na recepcji i odruchowo machnęłam ręką wysyłając im swoje cv. Ponad 90% gości tego hotelu stanowią norwedzy więc moje oczekiwania były zbyt optymistyczne (jak zawsze). Marta zaproponowała mi stanowisko na pozycji pokojówki - zamarłam (przecież tak bardzo nie chciałam do tego wracać). Nie miałam jednak innej opcji, a nie uśmiechało mi się czekanie na zbawienie i to w Polsce- kraju, do którego przynależę tylko fizycznie bo duszą władają zdecydowanie inne kontynenty. Nie zapominajmy jednak, że przyciągamy to co kochamy i to czego się boimy (choć w moim przypadku częściej to drugie). Prawo przyciągania zawsze działa, zatem ruszyłam do akcji stawiając czoło czemuś czego nie akceptowałam. Przed wyjazdem mądra znajoma stwierdziła, że zazwyczaj chodzi nie o rodzaj pracy tylko o otoczenie. Gdy forma pracy Ci nie odpowiada, ale otoczenie sprzyja to w sumie zapominasz, że nie wykonujesz pracy swoich marzeń.
Właśnie pyka mi dwa miesiące od kiedy robię co robię i nie mam ochoty na zmianę. Otoczenie mi sprzyja. Warto uświadomić sobie, że zmagałam się bardziej z tradycyjnym schematem niechęci do bycia krytykowaną. W Polsce, ta forma pracy jest nisko zarobkowana i krytykowana czyli robią to Ci co nic innego robić nie mogą. Tak się mówi i w to się wierzy. Kocham Polskę ale nie lubię schematów i braku tolerancji, która moim zdaniem wciąż jest tam za wysoka (wiem, właśnie sprowadzam na siebie falę hejtu). Tutaj ta forma pracy jest bardziej szanowana niż niektóre inne formy pracy, a co za tym idzie zarobki mogą być bardzo wysokie. Dajmy na to pokojówka pracująca dla firmy sprzątającej, prawnie nie może zarabiać mniej niż 170 NOK/h = 70zł/h po podatkach. Skandynawowie są z natury feministami i może dlatego nie mają we krwi tej tendencji do oceniania tego co robisz lub w co wierzysz.

Zostaje tutaj do końca września bo jest to pozycja sezonowa i ponieważ jest mi tutaj dobrze. Czekam na falę komentarzy wrzucając parę konkretów na podsumowanie.

 

MORAŁy
1.Przyciągamy  to co kochamy lub to czego się boimy.
2.Forma pracy nie ma większego znaczenia jeśli otacza Cię środowisko, w którym dobrze się czujesz i gdzie jesteś dobrze traktowany.
3.Wyzbywanie się społecznych schematów i narzuconych przekonań jest trudne i prowadzi do zakłamań w relacjach z przyjaciółmi.

Konkretnie o zarobkach i wydatkach w Norwegii w kolejnym poście.

Namaste

 

Kilka fotek z Hogwartu 😛

Pracuję w norweskim Hogwarcie i jest OK
Tagged on:             

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *