Rolling Stones w stolicy Spotify czyli krótki przewodnik po Sztokholmie

Po paru długich dniach w Oslo nareszcie przyszedł dzień zmiany. Wsiadłam więc w pociąg by za małą chwilę przywitać się z piękną stolicą Spotify- Sztokholmem. Postanowiłam jechać pociągiem z zamiarem podziwiania skandynawskiej przyrody. Nie spodziewałam się, że w miejsce tego, całą swoją uwagę poświęcę nowo zawartej przyjaźni. Dzięki Gilles, że usiadłaś obok mnie. Jednak cuda ludzie zapadają w pamięci bardziej, niż cuda natury.

Epizod sztokholmski zapowiadał się emocjonująco. Nie chodziło wyłącznie o perspektywę przekonania się, że Mick Jagger nie śpiewa z playbacku. Ogół muzycznych atrakcji jakie Sztokholm skrywa w zanadrzu jest naprawdę bogaty. Jeśli nie chcecie się zmuszać do zobaczenia wszystkich tak bardzo ważnych  historycznych zabytków i muzeów, to południa i tak będziecie mieli mocno wypełnione. Sztokholm jest bowiem stolicą kilku ważnych muzycznych muzeów. Uwzględniając dodatkowo wieczorki koncertowe można powiedzieć, że nawet można się w tym Sztokholmie zmęczyć. Nudą w każdym razie nie zawieje.

Sztokholm wzbudza miłość od pierwszego wejrzenia. Jest zupełnie inny niż nowoczesne Oslo. Zabytkowa architektura i ilość mostów przywołują obrazy z Wrocławia. Oslo czepiam się już pewnie z zasady, a warto wspomnieć, że to miasto pewnego razu w odległej galaktyce zostało do cna spalone. Zniszczone jak kiedyś nasza Warszawa. A przecież Warszawa nie ma takiego uroku jak Wrocław czy Kraków, czy prawda to ?

Idąc jednak tropem muzyki… Wiemy już, że Sztokholm jest stolicą Szwecji oraz Spotify. Wyliczankę jednak kontynuuję gdyż to też stolica kwartetu, który sprzedał 380 mln płyt (mamma mia!) a ta liczba rośnie i rośnie choć kwartet dawno rozsypany. Pewnie już kojarzycie, że myślę o Abbie - drugim najpopularniejszym zespole na świecie zaraz po The Beatles. Ku chwale sukcesu takiej rangi postanowiono otworzyć muzeum Abby. Co dla fanów tego zespołu jest nie mniejszą gratką niż dla mnie zobaczenie muzeum Hendrixa w Londynie. Jeśli nie czujecie Abby to rozważcie wizytę w Music Hall of Fame lub w Muzeum Muzyki.

Zmęczeni kulturalną wizytą w muzeach pogrążmy się trochę potem w nocnym życiu miasta. Wiele szczęścia tutaj mieć nie trzeba by spędzić długie godziny słuchając przyjemnego rzępolenia. Chciałabym po krótce napomnieć o czterech klubach tj. Fasching, Stampen, Wirstroms oraz Engelen. Po pierwsze, tylko w nich byłam i po drugie, większość z nich stażem dorównuje do klasyków z Londynu co jakoś tak z góry zachęciło mnie by się tam rozerwać.

Zacznijmy od Fasching. Fasching to klub dla fanów jazzu i znana marka w całej Szwecji. Otwarty w 1977 jako klub i restauracja jazzowa, wcześniej przez około dekadę służył jako dyskoteka. Słowo fasching, oznacza ostatni dzień karnawału i jest obchodzony głównie w Niemczech. Dyskoteki już tam nie ma ale nazwa i jazz wciąż są na swoim miejscu.

Stampen od 1968 stanowi centrum sceny bluesowej w Sztokholmie. Podobnie jak Wirstroms i Engelen usytuowany jest na starym rynku. Stampen to dwa poziomy, dwie sceny i dwa dobrze zaopatrzone bary plus jam session w każdą sobotę. Jednak nie czekajcie na sobotę bo w Stampen w każdy dzień tygodnia ktoś hałasuje.

Jeśli nie Stampen to dobrą alternatywę stanowi również pub WirstromsWirstroms do 1998 był piekarnią, teraz to bar i restauracja. Muzyka na żywo i za darmo serwowana od wtorku do soboty. To jedyny irlandzki pub w starym rynku.

Z kolei Engelen to była apteka, w której do 1969 prowadzono hodowlę pijawek. Oficjalna strona podaje jakoby został tu pobity rekord w ilości strzyżeń na styl panów z The Beatles, mimo to wikipedia milczy na ten temat.

Wszystkie te miejsca z wyłączeniem Fasching znajdują się w ścisłym centrum, oddalone od siebie o zaledwie pare minut spacerem. Jednak muzyczne życie miasta się na tym nie kończy. Lista klubów i barów muzycznych jest znacznie dłuższa. Sprawdzając rozkład jazdy koncertów nie zapomnijcie o Nalen, Debaser Medis czy Annexet - wszystkie to duże hale koncertowe. Pet Sounds Bar czy Mosebacke stanowią dobrą alternatywę jeśli wolicie małe bary z klimatem.

Podsumowując ten krótki romans ze Szwecją powiedziałabym, że nie tylko warto tam jechać bo miasto zapiera dech i serwuje mnogość atrakcji w stylu każdego z nas. Może i bilety lotnicze z Polski są droższe niż do Oslo ale za to ceny w Szwecji są dużo niższe. Idąc do sklepu zestresujesz się mniej niż w Norwegii, to na pewno. Będąc w barze napijesz się dwa drinki za cenę jednego w Norwegii.

Wypad skończył się lepiej niż dobrze. Teraz mogę potwierdzić, że Mick Jagger nie śpiewa z playbacku, a jego wężowe ruchy wyglądają tak samo jak na teledyskach. Nigdy nie przestanie mnie zastanawiać jak to możliwe by przez tyle lat grać niemal w tym samym składzie. Przecież chemia między dwoma osobami zdarza się tak rzadko a co dopiero kiedy jest ich kilka i ona trwa i trwa tyle lat! W tym całym oszołomnieniu i radości, że Rolling Stones naprawdę żyją zasmuciła mnie tylko ilość smartfonów bez ustanku trzymanych w górze i rząd ludzi siedzących przede mną wysyłających zdjęcia i filmy przez tysiąc aplikacji, których nazw nawet nie powtórze. Ale to już całkiem inna historia...

Rolling Stones w stolicy Spotify czyli krótki przewodnik po Sztokholmie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *