Boston, Nowy Jork, Waszyngton DC, Nashville, Memphis, Delta Missisipi, Nowy Orlean, Austin, Kalifornia wszerz i na opak i finisz w Seattle. A tak być miało i czy będzie ? Wymienione miasta to część mojej misji na ten rok. W styczniu wyemigrowałam do Kanady z misją grzania twarzy w słońcu przy jeziorze Lake Louise. Po tyranii w Londynie to mi się w pełni należy. W międzyczasie zaplanowałam szczegółową wycieczkę po Stanach, która miała stanowić kontynuację londyńskiego planu o pisaniu subiektywnego przewodnika po klubach muzycznych i innych tym podobnych spotach wartych odwiedzenia. Przemyślawszy wszystko po aptekarsku i przy użyciu mojej mizernej wiedzy muzycznej stworzyłam zawodowy plan mojego tournee.

Pozostało więc załatwić jeszcze dwie małe sprawki. Pierwsza to oczywiście forsa, która nas podróżników nigdy nie znajduje. Nie byłoby horroru gdyby nie fakt, że miesiąc wcześniej wykazałam się odwagą i poprosiłam o podwyżkę, a w odpowiedzi usłyszałam AU REVOIR ALEKSANDRA. Bywa? No bywa. Tyle wygrać. Jednak jako osoba w pełni rozumu, od razu przetłumaczyłam to sobie na mój osobisty język czyli widać to nie było dla mnie dobre miejsce. Problem kasy pozostaje. Może jednak nie nazywajmy tego problemem  a raczej wyzwaniem. Jestem pewna, że dwa koła kanadyjskich baksów starczy mi na parę miesięcy włóczęgi.

Drugim problemem i to zupełnie nieoczekiwanym, okazało się otrzymanie wizy do USA z Kanady. To właśnie starałam się z siebie wydusić od początku tego posta. Jakież było ,moje zdziwienie gdy oficer poinformował mnie, że skoro nie mam tu rodziny ani pracy to zwyczajnie się nie kwalifikuję, ze względu na brak silnych powiązań z Kanadą. Przecież ja w listopadzie wracam do Polski - odparłam pokazując zabukowany bilet, a pozwolenie na pracę w CA mam tylko na rok. Koleżka wydrukował mi jakiś paragraf i oto po raz kolejny usłyszałam AU REVOIR ALEKSANDRA. Poinformowano mnie, że jeśli aplikuje się o wizę z innego kraju niż rodzimy, to trzeba udowodnić związek z krajem, w którym obecnie się przybywa. Gdybym wiedziała wcześniej to bym się położyła. Bezrefleksyjnie oparłam się na doświadczeniu osób, które będąc w Kanadzie na wizie turystycznej ponoć otrzymały wizę do Stanów. Leń to jednak silny drań. Pamiętajcie by wszystko sprawdzić 1000 razy by potem nie było rozczarowania. Ależ ja oczywiście się nie przejmuję, tylko spróbuję jeszcze raz tylko mądrzej. Przy kolejnej wizycie w ambasadzie udzielę poprawnych odpowiedzi. Początek podróży datuję na początek maja. Jeśli znowu potraktują mnie paragrafem, zanurzę się w zieleni kanadyjskiej i po raz kolejny zawalczę w British Kolumbii.

                                                                                 

                                                                                   MORAŁY

  1. Cierpliwość to cnota. Człowiek ma w zwyczaju żądać od nie wiadomo kogo, natychmiastowej materializacji jego pragnień/marzeń/życzeń. Jeśli do mnie nie przychodzi coś o czym stale myślę to przetwarzam to tak: dostałam kopa by dotarła do mnie w końcu jakaś uniwersalna prawda życiowa, lub opcjonalnie czeka mnie coś dużo lepszego niż to co chciałam.

  2. Ważne sprawy dobrze załatwiać z wyprzedzeniem.

  3. Wysyłaj współczucie do ludzi, którzy komplikują Ci żywot. Każdy ma czasem gorszy dzień.

  4. Jeżeli wyrzucają Cie z pracy z dnia na dzień to albo mają dobry powód, albo dostajesz informacje, że miejsce, w którym się znajdujesz nie jest dla Ciebie dobre. Nie warto głową rozwalać muru.

  5. Co się odwleka to nie znaczy, że ucieka.

 

"You can’t always get what you want

but if you try

sometimes

you get what you need."

Mick Jagger zawsze był moim bohaterem.

You can’t always get what you want (czyli lekcja pokory i cierpliwości).
Tagged on:     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *