Wszyscy wzdychający do miłośników desek wszelkiego rodzaju lub rowerów w formie extreme, powinni udać się do Whistler. I mimo że mi przyszło bardziej rozglądać się za dobrym music klubem aniżeli chłopcem sunącym na jakiejś tam desce to szczerze przyznaje – widoki niesamowite. I mam na myśli tylko widoki. Miasteczko pełne wiary, a ja wole dziury zabite dechami. No i na Top of the world mogłam jedynie udać się dnia, gdy jedyne co było widoczne to drzewa skąpane w mgle. Cała reszta wyglądała jak mleko. Ale byłam na prawie samej górze? Tak. A wydałam 60 dolców na przejazd gondolą Peak to Peak. Tak. Wszystko więc zaliczone. Nie dość, że jestem backpackerem to turystką na dodatek.

Jeśli jednak ktokolwiek miałby siłę wykonać staranie udania się na koncert, jest jedno miejsce, które mogę polecić w sześćdziesięciu procentach. Polecam tylko w 60% bo chyba nie dochodzi tam do koncertów/jammów cudów. Można jednak z pewnością iść, napić się piwa i muzyki posłuchać. Mowa o Crystal Lounge gdzie niemal codziennie coś się dzieje. Muzyki nie usłyszysz tylko we wtorki i piątki. Co fajne, większość artystów jest lokalnych, młodych i ubóstwiających country. Co uważam za plus! Jeśli będzie Tobie mało udaj się do Mallard Lounge lub Firerock lub Black’s Pub gdzie muzyka też się kręci kilka razy na tydzień. Może żadne legendarne historie tam się nie zadziały, jednak z pewnością jest co zwiedzać i górsko i muzycznie.

Whistler, BC, Canada

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *