Odkopując sterty notatek i broszurek próbuję skończyć artykuł o zimnym sercu Ameryki, znanym jako Winnipeg. Jest mi trochę trudno. W swoich odkryciach starałam zmieścić się w ramie pisania o klubach, ale tutaj w Winnipeg tyle się wydarzyło. Długą drogę przemierzyłam do Ciebie panie Neil Young ale znalazłam Twój dom i stąpałam po progach szkoły, w których kształtowała się Twoja wizja zostania gwiazdą. A przecież nikt Tobie nie wierzył. Pamiętasz gdy w 1964 Harry Taylor podczas nagrań w CKRC stwierdził, że lepiej byś do śpiewania się nie zabierał? Nie przejąłeś się tym zanadto i po 2 latach wróciłeś w to samo miejsce by udowodnić Harremu, że grubo się mylił.*

Myślę, że nawet fani disco polo kojarzą nazwisko Neil Young. Myślę też, że nie każdy fan folka czy rocka wie, że wywodzi się on z Winnipeg – miasta znanego bardziej dzięki dziejom Kubusia Puchatka aniżeli takim gwiazdom jak Neil Young, The Guess Who, Burton Cummings, Bachman- Turner Overdrive, Crash Test Dummies. Cała ta sfora i nie tylko, wywodzą się z Winnipeg.

Docierając do Winnipeg oficjalnie przemierzyłam ponad połowę tego pięknego kraju. Przybyłam tam akurat w czasie trwania Winnipeg International Jazz Festival. Zbieżność dat była przypadkowa. Przypadkiem też trafiłam na hosta, który od dziecka związany był z muzyczną sceną Winnipeg, a który akurat w tym samym czasie gościł swojego przyjaciela Shawn’a – dziennikarza muzycznego z Vancouver. 🙂 Szczęśliwe przypadki uczepiły się mnie jak rzepy.

Chicago północy” tak mówiono o Winnipeg w XX wieku. Mówiono też, że jest nieduże, odizolowane od świata i trudno jest z niego uciec. Dlatego wtedy próżno było czekać na koncert gwiazdy światowego formatu. Winnipeg był zawsze pomijany na trasach koncertowych ze względu na lokalizację nie po drodze i bardzo niesłoneczne temperatury. Jest jednak jeszcze druga strona medalu. Odizolowany charakter miasta umożliwił większy rozkwit lokalnej sceny muzycznej. Tak jest do dzisiaj. Z tą różnicą, że dziś Manitobę uważa się za prowincję, w której w ogóle narodził się kanadyjski przemysł muzyczny. Za symboliczną datę i punkt zero narodzin kanadyjskiego rock and rolla uważa się rok 1965 i wydanie singla Who’s Shakin All Over autorstwa The Guess Who. Był to pierwszy kanadyjski zespół, który zyskał międzynarodową sławę. Od tamtej pory Winnipeg zyskał przydomek kanadyjskiej stolicy rocka, a duże wytwórnie zaczęły z zainteresowaniem śledzić tamtejszą scenę muzyczną.

Szwendając się późną nocą w głębi serca miasta, po zaniedbanych ulicach niedaleko Exchange District wypatruję sylwetki Roberta Johnsona. Docierając na Garry Street, z oddali dobiega dźwięk rzempolącej gitary. Jestem zatem na dobrej drodze do Windsor Hotel. Za niepełną chwilę dostrzegam wielki billboard ze zdjęciem bluesowego guru, który jak głosi legenda za swój talent zaprzedał duszę diabłu. Stoję więc przed wejściem do Windsor Hotel, który od 1903 przyciąga armię wiernych odbiorców każdego sortu. Na myśl przychodzi mi nowojorski Chelsea Hotel.* Może fakt, że Winnipeg nie był stałym punktem na trasach koncertowych sprawił, że nie mogłam doszukać się żadnych rubasznych historii o tym miejscu. Może jednak zainteresować, że w latach 1913-1915 częstym gościem hotelu był Charlie Chaplin, który podpisał tu swój pierwszy kontrakt filmowy.
Wiekowy Windsor Hotel to miejsce gdzie Twój tata punk grał swój debiut, a teraz z wnuczkiem pod pachą wraca tam by grać swoje ostatnie koncerty jako stary dinozaur.


Windsor Hotel

Naprzeciwko Windsor Hotel nie przegap The Pyramid Cabaret. Choć nie wiekowy bo zaledwie 20 letni klub, gości wiele zespołów z zagranicy i jest dziś jednym z popularniejszych klubów koncertowych w Winnipeg.

Wychodząc z Garry Street w kierunku Main Street z zapartym tchem idę w kierunku kolejnego muzycznego reliktu. Oddalony o parę minut od Windsor Hotel and The Pyramid, Times Change(d) to już dinozaur i legenda Winnipeg. Po raz kolejny odnoszę wrażenie, że jestem najmłodsza, uświadamiając sobie jeszcze bardziej jak bardzo retro są te kluby, które zwiedzam i jak wiele wydarzyło się tam, zanim jeszcze jako bobas wydałam z siebie pierwszy wrzask. Sącząc trunek zaoferowany przez kogoś kto pewnie mógłby być ziomkiem mego taty próbuję wyrywkowo czytać wycinki z gazet, którym oblepione są ściany klubu. Gdybym żyła trochę wcześniej to może to piwo postawiłby mi Neil Young albo może Randy Bachman. Pewnie w hipisowskiej sukience śpiewałabym wraz z The Guess Who hit American Woman, który mojemu pokoleniu bardziej znany jest w wersji Lennego Kravitza. Będąc tam w porze letniej niech nie zdziwi Cię widok palt zajmujących miejsce na wieszaku. Nikt ich tam nie porzucił przypadkiem. W zimie bywa tak zimno, że te palta się przydają i jest to tutaj normalna praktyka. Będąc w Winnipeg przy okazji koncertu waszego idola warto przyjść do Times change(d) na after party. Znany jest przypadek Billego Gibons’a, który wpadł na jam session po swoim koncercie. Mi z kolei udało się zobaczyć Ephraima Owens’a– trębacza Tedeschi Trucks Band, który również wpadł tutaj po zagranym show.

Tej samej nocy udałam się z Eugene pod Fairmont Hotel. Tam zawsze kwateruje się gwiazdy podczas ich pobytu w Winnipeg, a przecież Jazz Festival był w pełni. Każdej nocy po festiwalu odbywał się tam jam session z gwiazdami, o którym nie informuje się w broszurze festiwalowej. Ja wiedziałam bo Eugene pracował przy festiwalu. Tamtej nocy miał występować… KAMASI WASHINGTON! Pamiętam jednak, że szybko musieliśmy się zwijać, a ja ostatecznie nie zobaczyłam żadnego artysty. Tak czy siak, pamiętaj o tym odwiedzając Winnipeg.

Jeśli chodzi o legendarne kluby, w których się nie pojawiłam to należy wymienić stuletni Royal George Hotel. Jest bardzo oddalony od centrum i ciężko się tam dostać. Jeżeli jednak chcesz się pofatygować to można ryzykować każdego dnia – muzyka na żywo 7 dni w tygodniu. Kings Hotel Punk też ciągle działa. Niestety, nie można tego powiedzieć o The Royal Albert Hotel zamkniętym nieoczekiwanie w 2011. Royal Albert Hotel to oddzielny temat. Porównywany do londyńskiego Marquee lub nowojorskiego CBGB uważany jest za jedyne tego typu miejsce w Kanadzie. Nigdzie indziej punk nie czuł się tak dobrze i już nigdy później nie znalazł drugiego takiego domu. O klubie powstał film Call to Arms: The story of The Royal Albert.

To ciekawe, że w żadnym razie nie można porównać Winnipeg do Toronto czy Vancouver.
Nie zobaczymy tu pięknych biurowców i nie wydamy tu płyty w renomowanej wytwórni. Winnipeg wciąż pozostaje miastem na uboczu. Zalany imigrantami ze wschodu, którzy w wielkim stopniu żyją na ulicach sprawiło, że bałam się wyjść w nocy sama. W centrum są miejsca, których unikałam nawet za dnia. Zawsze byłam nieco naiwna jeśli chodzi o poczucie zagrożenia zakładając że wszędzie jestem bezpieczna. Jednak przyznaje, że w Winnipeg nie czułam się pewnie i przegapiłam parę dobrych gigów by nie szwędać się samotnie pod osłoną nocy.
Mimo to spadło tam nieoczekiwanie tyle kamyków milowych, że chce się tam zostać dłużej. Winnipeg też zachowuje długoletnią tradycję house koncertów i dzięki mojemu przyjacielowi Eugene mogłam w takim uczestniczyć pierwszy raz w życiu. Wtedy narodziło się we mnie ciche marzenie by móc tą tradycję przenieść kiedyś w moje skromne progi, gdziekolwiek bym się nie osiedliła. Pakuje więc wspomnienia w plecak i znajduję podwózkę do Calgary z kapelą z Montrealu. Ahoj!


Windsor Hotel


Times change(d)


Neil’s Young house


Neil’s Young school


The Albert


The Albert


Burton Cummings Theatre


On my way to Winnipeg


Winnipeg

Długa droga do Neila Younga
Tagged on:         

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *